Przedostatnim browarem, który odwiedziłem w Amsterdamie był Brouwerij De Prael.
Browar De Prael tak naprawdę to dwa różne miejsca położone w starszej części Amterdamu, tuż przy dzielnicy Czerwonych Latarni. Piszę dwa różne miejsca, gdyż sam browar mieści się przy Oudezijds Voorburwal 30-A i jest on także otwarty dla miłośników piwowarstwa rzemieślniczego, ale tylko trzy dni w tygodniu, od wtorku do czwartku. Jako, że w tych dniach nie udało mi się zawitać do samego browaru, to musiałem zadowolić się Wielokranem De Prael, który zlokalizowany jest dosłownie 20-30 metrów od samego browaru, przy Oudezijds Armsteeg 26. Co ciekawe oba miejsca są ze sobą połączone, dzięki czemu miałem okazję zwiedzić także i część browaru, tą najważniejszą z mojego punktu widzenia. Wielokran, w odróżnieniu do samego browaru, czynny jest codziennie.
Już kilka sekund po wejściu do tego miejsca, można odczuć ducha kraftu. Bardzo ciekawy wystrój: ciekawie urządzone wnętrze, super sale degustacyjne, z jednej strony dość nowoczesne, a z drugiej utrzymane w stylu retro. Każdy mebel z innej parafii, od innego stolarza, na ścianach winyle oraz lampy, te wiszące i te stojące, które tworzą fenomenalny klimat. Bar także dający odczuć, że tu nie leje się zwykłego piwa. Do tego kominek i stare kafle na ścianie, plus cała masa starych anonimowych fotografii. No i obsługa, wyłącznie męska, a każdy dżentelmen jakby wzięty z innego starego, klasycznego, dobrego filmu, ze wszystkich możliwych gatunków znanych współczesnej kinematografii. Zauroczyłem się od pierwszego spojrzenia.
Już kilka sekund po wejściu do tego miejsca, można odczuć ducha kraftu. Bardzo ciekawy wystrój: ciekawie urządzone wnętrze, super sale degustacyjne, z jednej strony dość nowoczesne, a z drugiej utrzymane w stylu retro. Każdy mebel z innej parafii, od innego stolarza, na ścianach winyle oraz lampy, te wiszące i te stojące, które tworzą fenomenalny klimat. Bar także dający odczuć, że tu nie leje się zwykłego piwa. Do tego kominek i stare kafle na ścianie, plus cała masa starych anonimowych fotografii. No i obsługa, wyłącznie męska, a każdy dżentelmen jakby wzięty z innego starego, klasycznego, dobrego filmu, ze wszystkich możliwych gatunków znanych współczesnej kinematografii. Zauroczyłem się od pierwszego spojrzenia.
W lokalu jest jeszcze kuchnia i żałuję bardzo, że jej nie skosztowałem. Ale przyszedłem do De Prael nafutrowany i oprócz piwa, nie dałem rady nic w siebie wcisnąć. Dlaczego jednak żałuję., bo widząc to, co obsługa nosiła gościom, ślinka sama mi się kłębiła wewnątrz ust.
Podsumowując, wizyta w De Prael (mówię tu o ich wielokranie), to bardzo przyjemnie spędzony czas, wśród przyjemnych piw i ludzi. Będąc kolejny raz,a mam nadzieję, że to nastąpi szybciej, niż później, odwiedzę ponownie. Na koniec fotka z bardzo sympatycznym, komunikatywnym menedżerem lokalu (wybaczcie, ale nie zanotowałem imienia) i trzeba było żegnać się z tym ciekawym, pod względem nie tylko piwnym, miejscem.
Zawsze mnie to ciekawi - kto Ci strzela te fotki? ;-)
OdpowiedzUsuńNiech to pozostanie dla Ciebie największą tajemnicą życia ;-)
Usuń