czwartek, 22 marca 2018

Rozmowy okołopiwne - Browar Solipiwko, czyli Wojtek Solipiwko i jego superbohaterowie z lat młodzieńczych

Kompletując, wraz z nowymi wypustami, swoją piwną kolekcję, w ostatnich dniach na dłużej zatrzymałem się przy Browarze Solipiwko i piwach z tejże stajni. Jak pewnie zwróciliście uwagę, oprócz serii Nomono, większość piw swoje nazwy czerpie od zagranicznych imion. 


Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda na proste do rozszyfrowania. Weźmy na przykład piwo Clint. Z kim ono się nam kojarzy najbardziej? Oczywiście z Clintem Eastwoodem. Podobnie rzecz się ma z piwem Chuck. No kto inny, jak nie Chuck Norris nam przychodzi na myśl jako pierwszy. Zresztą, przywołując tego jegomościa, trzeba tu wspomnieć, że krążą legendy o tym, że Chuck Norris jako pierwszy i dotąd jedyny zarobił na krafcie. No, ale wróćmy do nazw piw. Jak zauważyliście pewnie, etykiety piw Wojtka, ozdobione są hasztagami, które mają nam pomóc, w razie wątpliwości, odgadnąć, o którego bohatera chodzi, którego Wojtek od najmłodszych lat jest fanem. 

I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie fakt, że kryje się tu pewien podstęp. Zapytacie: Jaki podstęp? Wszystko jest w porządku! Nie ma sensu szukać drugiego dna. A właśnie moi drodzy jest sens, a nawet bardzo wielki sens i polecałbym wam tę kwestię troszkę głębiej poeksplorować. Dlaczego? Zaraz wam wszystkim tutaj wyjaśnię.

Czy kiedykolwiek zastanawialiście się dlaczego Wojtek Solipiwko w ofercie swojego browaru nie ma piwa w stylu Gose? No przecież to powinno być pierwsze uwarzone przez niego piwo i powinno być okrętem flagowym browaru. No ale okazuje się, że Wojtek nie lubi stylu Gose, w ogóle soli w piwie. Niby soli piwo, a w rzeczywistości jest baaardzo daleki od tego. To właśnie popchnęło mnie do głębszego zastanowienia się nad nazwami piw Wojtka i zauważyłem, że mają one drugie dno. Należy je odczytywać w taki sposób, jakby się było po drugiej stronie lustra. 

Zacznijmy od pierwszego, które przyszło mi na myśl. Wspomniany właśnie Chuck. Wiadomym jest, że Wojtek jest wielkim fanem muzyki, szczególnie tej metalowej. Gdy to wiemy, to od razu w naszych umysłach przewijają się tacy bohaterowie jak Chuck Billy z Testament i Chuck Schuldiner z Death. Zwróćcie uwagę, że piwo Chuck powstało nawet w dwóch wersjach, zwykłej i Never Dies, która odnosi się do zmarłego lidera kapeli Death, co ma dobitnie świadczyć o tym, że dla Wojtka, jak i innych pasjonatów dobrego piwa i metalowej muzyki, on nigdy nie umarł, że żyje w sercach tychże osób. Z wokalistą Testament, Wojtka dodatkowo łączy postura. Chuck Billy to jeden z największych metalowców na świecie, tak samo jak Wojtek jest jednym z największych piwowarów na naszym globie. Co jeszcze bardziej interesujące, to fakt, że oba piwa są reprezentantami wybitnie amerykańskiego stylu, a przecież ci dwaj muzycy właśnie urodzili się w Stanach Zjednoczonych.



Kolejne piwo - Roger! Pewnie wszyscy pomyśleliście o słynnym odtwórcy roli "Świętego", czyli o Sir Rogerze Moorze. Otóż nie moi mili. Wojtek to zapalony miłośnik lekkoatletyki. Namawiano go na to, by na poważnie zajął się pchnięciem kulą oraz rzutem dyskiem lub młotem. Niestety, nasz sympatyczny piwowar najbardziej ukochał płotki. W młodości, warunki ku temu miał dobre, niestety szybko poznał smak piwa i z typowej sylwetki płotkarza nie zostało nic, ale miłość do dyscypliny i jej króla, czyli podwójnego mistrza olimpijskiego Rogera Kingdoma jak najbardziej. Ważny jest jeszcze jeden szczegół, który świadczy o tym, że mamy tu do czynienia ze słynnym lekkoatletą. Otóż moi drodzy, zauważcie że na spodzie etykiety mamy takie liczby jak: 12 (esktrakt) oraz 4, 8, znowu 4 i 12. Teraz tak, przyjmując, że cyfra 4 jest cyfrą nieszczęśliwą, to je obie wykreślamy i pozostaje nam 12 (w domyśle sekundy) oraz reszta cyfr. 8 i 1 dodajemy do siebie i do rezultatu przystawiamy jeszcze 2 i z tego rebusu, który dla nas Wojtek wymyślił wychodzi 12,92, czyli rekord życiowy Rogera Kingdoma na 110 metrów przez płotki. Patrzcie, jak nam to Wojtek ładnie zawaluował. Nieładnie, nieładnie!


Jako trzecie na ruszt, bierzemy piwo Clint. Jak już napomknąłem powyżej, nie chodzi tu o Clinta Eastwooda. No więc o kogo? Kto był taki sławny, że Wojtkowi mocno zapadł w pamięć? Otóż, moi mili państwo, w przypadku tego piwa, Wojtek w nazwie jego ukrył postać najsłynniejszego piłkarza Stanów Zjednoczonych, a mianowicie Clinta Dempseya. Skąd to wiem? Zwróćcie uwagę, jak imię Clint jest przedstawione na etykiecie. Jest podzielona na dwa człony: 'Cli' i 'nt'. To właśnie człon 'nt' jest kluczem do rozwiązania tej zagadki. Otóż moi drodzy, litery te oznaczają miejsce, gdzie urodził się Clint Dempsey, czyli miasto Nacogdoches (n) w Teksasie (t). Prawda, że ładnie nam sobie to nasz piwowar wymyślił?


Następne było dosyć łatwe do rozszyfrowania i myślę, że nikt z was nie miał z tym problemu, ale dla tych niezbyt uważnych wyjaśniam. Otóż, Wojtek nie ma na myśli tu Bruce Willisa, a naszego dobrego znajomego Bruce Lee. Świadczą o tym dwa fakty. Pierwszy z nich znajdziemy na kontrze, gdzie mamy taki tekst: 'Bruce uważa Chucka za miękką faję!'. Ten tekst oczywiście odnosi się do ostatniej sceny filmu 'Droga smoka', w której Bruce wymownie pokazuje, że Chuck to lelak, którego wciąga się bezproblemowo nosem. Drugi znaczący fakt, to styl piwa. Bruce to Double IPA, czyli uderzenie chmielu z podwójną mocą, czyli taki 'double kick', który był znakiem rozpoznawczym Bruce Lee. To właśnie tym uderzeniem załatwiał wielu cwaniaczków, tak samo, jak piwo Wojtka niszczy co słabszych pozerów.


Jedziemy dalej z tym koksem moi drodzy piwosze. Piwo Jason teraz bierzemy na tapetę. Jak myślicie, o kogo tym razem chodzi? Nie, nie o Jasona Stathama, a o Jasona Donovana z Australii. Tak, moi drodzy Wojtek długo się z tym ukrywał, że jest fanem tego piosenkarza rodem z Antypodów, ale przed śledczym Browarnikiem Tomkiem nic się nie ukryje. Tu także kilka faktów na etykiecie znajdziemy, które wskazują dobitnie na tą gwiazdę pop. Po pierwsze styl piwa, czyli New England IPA. Tuż po zasiedleniu Australii przez Anglików, dla wielu z nich, kraj ten jawił się nową Anglią, nową ojczyzną. Gdy już sobie to uzmysłowimy, to spójrzmy na hasztagi na kontrze. Dwa z nich brzmią podejrzliwie, a mianowicie #zakładnik i #przekręt. W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku Jason Donovan, był uzależniony od kokainy, był jej zakładnikiem przez wiele lat. W trakcie tego okresu swojego życia narobił wiele przekrętów, a od dalszego stoczenia się w kierunku piekła, uratowały go narodziny kolejnego dziecka. No i puzzle znowu ułożone.


Dalsze piwa przyniosły mi wiele kłopotu do rozszyfrowania właściwych bohaterów. Pierwszym z nich było piwo Marlon. Oczywiście, wszyscy znamy Marlona Brando, no ale przecież znając także Wojtka wiemy, że tak prosto być nie może. Patrzyłem na etykietę tego piwa i mnie olśniło. Dwa elementy pomogły mi odgadnąć rebus. Pierwszy z nich, to przewrócony krzyż w literce 'O' oraz hasztag #ojciechrzestny. Pierwszy z symboli informuje nas o zrzeczeniu się znaku krzyża i przejścia na inną wiarę. W tym wypadku chodzi o islam. Jaki słynny Marlon przeszedł na islam? Otóż Eric Marlon Bishop, znany wszem i wobec jako Jamie Foxx. Tenże Marlon, albo jak kto woli Jamie, był też posądzany o to, że jest ojcem chrzestnym córki aktora Toma Cruise. Wielokrotne powtarzane na łamach mediów dementi, uwolniło go od dalszego posądzania go o koligacje ze słynnym scjentologiem. Voila!!!


Drugim trudnym do rozszyfrowania piwem, było Jodie. Jodie Foster? Nie! Ciężko przecież posądzać Wojtka o to, że nazwie swoje piwo na część jakiejś kobiety. Oczywiście, wcale tu nie chodzi o szowinizm, ale połączenie Jodie Foster z takimi zacnymi gośćmi, jak Chuck Billy, czy chociażby Bruce Lee. Prawda, że brzmi bezsensownie. Znowu pomógł mi internet i sama nazwa piwa, która, podobnie jak w przypadku piwa Clint, jest bardzo inteligentnie złamana na dwa człony: 'Jo' i 'Die'. 'Die' to po angielsku 'umierać'. Przykre, ale był to znak, który naprowadził mnie na koszykarza Jo Jo White'a. Otóż moi drodzy, Jo Jo White zmarł niedawno właśnie i jak można się spodziewać piwo to, jest swoistym hołdem Wojtka dla tego znakomitego koszykarza, który większość kariery spędził w Boston Celtics. Boston jest kolejną podpowiedzią. Otóż, jednym z ulubionych zagranicznych piw Wojtka jest piwo Samuel Adams Rebel White Citra IPA z ... Bostonu właśnie. Do tego styl Jodie to Single Hop Citra IPA, czyli podobnie jak u Samuela Adamsa. Ostatnim drogowskazem, który mówi nam wyraźnie o Jo Jo White, jest informacja na etykiecie informująca nas o IBU. Mamy tu 7/12. Co się z tym wiąże? Proszę bardzo! Jo Jo White wystąpił 7 razy w meczu gwiazd, podczas swojej dwunastoletniej kariery. Cholera, było bardzo trudno, ale udało się :-)


Na koniec piwo, którego nazwa wiąże się także z bohaterem, ale nie tym znanym z pierwszych stron zagranicznych periodyków, ale z naszego rodzimego podwórka. Otóż tym bohaterem jest sam Wojtek. Sweet Nygus, pierwsze (poza Młócką) samodzielnie wypuszczone na polski rynek piwo Browaru Solipiwko. Nazwa nawiązuje do lat dziecięcych Wojtka, za którymi bardzo tęskni. Okres, kiedy Wojtek był młokosem kojarzy mu się głównie z wakacjami, które spędzał u dziadków na wsi. Tam to hasał na golasa, ewentualnie w samych gatkach, po zroszonej trawie, a wielkie pragnienie które go co chwila męczyło w trakcie szaleństw z całym wiejskim inwentarzem, zaspokajał szklanką mleka od krów, które wesoło pasły się na łące tuż obok domu dziadków. Sweet Nygus to Milk Stout, który właśnie mu te czasy przypomina, dlatego też tęsknota za czasami minionymi, nie jest tak bolesna.  


Tak oto, odkryłem większość kart związanych z nazwami piw Browaru Solipiwko. Mam nadzieję, że Wojtek nie będzie miał mi za złe, że odkryłem część jego tajemnic i rozpowszechniłem je publicznie. Oczywiście, to nie wszystkie piwa, jakie wypuścił Browar Solipiwko. Wierzę, że na kolejne przyjdzie wkrótce czas. Z rezultatami mojego śledztwa, oczywiście się także z wami podzielę. Na zdrowie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz