Pomysł na napisanie tego wpisu kiełkował mi od bardzo dawna, ale po ostatnich wydarzeniach i obserwacjach polskiego piwnego (pół)światka, postanowiłem 'wylać' na wirtualny papier swoje poglądy na jedno z nurtujących mnie pytań, czyli 'dlaczego Polacy w większości piją słabe piwo?', a w domyśle, dlaczego tak wielu ma z tym problem?
Wiele osób, które troszkę liznęło świat piwa rzemieślniczego, piwa nowofalowego, dość często z przymrużeniem oka, by nie powiedzieć, że z pogardą, patrzą na tych, którzy to, dzień w dzień kupują piwa koncernowe, lub te od tych browarów regionalnych, których w piwnym (pół)światku się nie szanuje. Można spokojnie powiedzieć, że 'zapomniał wół, jak cielęciem był'. To stare powiedzenie jest, jak widać, ponadczasowe i nie odnosi się tylko do sceny piwowarstwa rzemieślniczego. Dlaczego Polacy, mimo ostatniego zalewu nowych browarów rzemieślniczych i inicjatyw kontraktowych oraz mnogości piwnych premier, cały czas piją pija te od największych polskich graczy?
No, pierwsza odpowiedź już padła powyżej - najwięksi gracze stanowią największą część piwnego tortu. Można spokojnie rzec, że dla browarów regionalnych, restauracyjnych i rzemieślniczych, zostały tylko tortowe okruchy. Skoro więc tak jest, to też większość Polaków pije te piwa, które produkowane sa przez największe koncerny piwne. Większość ludzi, a co za tym idzie, większość piwnych konsumentów, nie ma możliwości dostrzec wśród zalewu piw z największych browarów, tych, które są od tych mikrusów.
Druga sprawa, większość Polaków tak jak i innych 'nowoczesnych' ... ekhm ... narodowości, większość swojej wiedzy, nie tylko piwnej, bierze z ... telewizji, a jak wiadomo, to szatańskie medium potrafi wpływać na ludzi jak żadne inne. A w tejże telewizji królują reklamy ... piw tych największych. Ci najwięksi wchodząc do domów poprzez monitor plazmy lub eLCeDeka, wkłada wręcz w ręce konsumentów to, co powinni pic i taki skuszony pięknymi, choć oderwanymi od rzeczywistości, reklamami, idzie do sklepu i kupuje piwo, które na przykład pewien baca, w reklamie, przynosi spragnionym turystom.
Trzecia sprawa, czyli 'CCC', czyli 'Cena Czyni Cuda'. Wiadomym jest, że my Polacy do najzamożniejszych narodów nie należymy i kupujemy to, na co nas w większości stać, a w większości przypadków stać nas na to, co jest najtańsze. Stać nas na najtańsze jedzenie, najtańsze ubrania, najtańsze samochody, najtańsze meble, więc i też na najtańsze piwo. A kto produkuje najtańsze piwo? Odpowiedź nasuwa się sama. Jak ktoś nadal nie wie, to w zakładce blogowej ''Współpraca i kontakt' znajdziecie formy kontaktu ze mną, więc zapraszam do ... kontaktu.
Kolejna ważna rzecz. Co większość Polaków tak naprawdę spożywa? Ano moi drodzy, oni spożywają ... piwo? Tak, tak ... piwo, a nie 'ajpę', 'stout', 'kwasa', czy 'risa'. Dla większości polskiej społeczności to jest abstrakcja i to a w najbardziej ... abstrakcyjnej postaci. Idąc do sklepu kupując piwo, po pierwsze widzą znane marki, znane nazwy i jeszcze coś. Co to takiego? Ano to, że piwo jest 'świeże', 'chmielowe', 'złociste', 'dojrzałe', 'pyszne', 'smaczne', 'ma bogatą pełnię smaku', i tak dalej? Do tego, odwoływania do tradycji kilkusetletniej, tradycyjnych receptur, tradycyjnych składników, i tak dalej.
Kto pisze tego typu bzdury? Wiemy, nieprawdaż? Oczywiście ci najwięksi, ale nie tylko. Niektórzy z tych mniejszych graczy także.
Kolejna sprawa - jak mawiał klasyk: 'Oglądam tylko te filmy, które znam'. Podobnie jest z piwoszami. Też pija tylko te piwa, które znają, a znają te ... wróćcie do akapitu z reklamami w mediach.
Jedziemy dalej. Co dla zwykłego piwosza znaczą nazwy 'AIPA', 'American Pale Ale', 'Russian Imperial Stout', Extra Special Bitter'? Obawiam się, że nic, czyli 'ziroł'. Co więcej, są dla nich tak abstrakcyjne, że nie kojarzą ich w ogóle z piwem, więc czemu mają wybierać tego typu produktu, skoro w lodówce obok stoją produkty, którą są 'piwem'. Do tego nazwy piw rzemieślniczych i nie tylko, bo na przykład Toporek, Maorys, czy Po Godzinach są tak dziwaczne, że to co w butelkach, wydaje się jeszcze bardziej dziwaczne, czyli nie do wypicia. Jak mawiał klasyk Winnicki w 'Alternatywach 4', do ludzi trzeba tak mówić, by oni to zrozumieli. Parafrazując dalej jego słowa, ludzie czytając piwne etykiety ich nie rozumieją, tak proszę państwa, nie rozumieją!
Idąc dalej, gdy się pospolity i nie tylko piwosz, dowiaduje się, że w danym piwie czuć cytrusy, suszone śliwki, wędzoną kiełbasę, czy spalone kable i bandaże, to nie ma siusiaka we wsi, by on się na to skusił.
Widzimy więc doskonale, że ile byśmy się starali, to i tak piwa rzemieślnicze i ich konsumenci, to będzie piwny margines (nie, nie - nie w sensie pejoratywnym). Ze względu na swoją pewnego rodzaju luksusowość, produkty rzemieślnicze, nie tylko piwa, będą zawsze czymś, co będzie dostępne dla nielicznych. Podobnie jest z samochodami, zegarkami, ubraniami i wieloma innymi rzeczami. Tak, jak nie ma możliwości, by wszyscy jeździli autami typu Ferrari, czy Lamborghini, tak samo utopią jest, by wszyscy nagle pili piwa rzemieślnicze. Niestety, większość z nas jeździ autami marki VW, Skoda, Fiat, Opel i temu podobnych, więc z pewnością większość z nas będzie też piła piwa od tych największych graczy.
Czy należy z tych ludzi szydzić? Na pewno nie! Czy należy ich na siłę uświadamiać? Można, ale po co? Czy idąc z nimi na piwo należy cały czas mówić o wyższości RIS'ów nad jasnymi pełnymi, czy mocnymi? Absolutnie nie! Cieszy się tym, że mamy scenę rzemieślniczą w naszym kraju, ale nie starajmy się uszczęśliwiać ludzi na siłę. Po pierwsze, jest to pozbawione jakiejkolwiek kultury i etyki, a po drugie, jest to działanie bezsensowne.
Dziękuję i na zdrowie!
Zasklepiliśmy się we własnym światku "świadomych piwoszy" i dziwmy się, jak Ty wym wpisie, że naród nie rzuca się na ipy-sripy. Nie jest to niczym dziwnym, niestety. Większość ludzi je co popadnie w myśl maksymy "kit czy wełna, byle dupa pełna" i podobnie traktuje popitkę. Zwróć uwagę na inne segmenty rynku alko - cenionym i dobrze się sprzedającym "winem" jest Carlo Rossi, jak whisky, to najwyżej blended. WIĘKSZOŚĆ konsumentów traktuje piwo jako popitkę do potraw, nie znając na przykład (bo i skąd), angielskich real ales. Ogólnie rzecz biorąc - gros konsumentów nie znosi ekstremalnych doznań sensorycznych (z życia wzięte - "to jest za mocno doprawione", "to piwo jest za ciężkie", "lubię łagodne smaki"). Przekonywanie krowy na pastwisku, że ma żreć coś innego, niż trawa, mija się z celem. Świat piwnych smakoszy pozostanie marginesem, bo marginesem jest świat smakoszy w ogóle!
OdpowiedzUsuńot i dobrze napisał i sprawiedliwie :)
Usuń