Pewnie Was od razu razi tytuł wpisu. Wkurza bardzo może nawet. Może jest dość mocny, ale chyba sporo w nim prawdy. No, ale o co mi chodzi? Do czego chcę nawiązać? Chodzi proszę państwa o to, że ostatnio, gdy odwiedzam moje ulubione sklepy z dobrym piwem, tym gorszym też, to ich właściciele, a także sprzedające w nich osoby często mi mówią, że z polskich piw rzemieślniczych schodzą właściwie tylko nowości. Reszta z portfolio danych browarów sprzedaje się słabo, albo wręcz w ogóle, co skutkuje tym, że piwa z terminem przydatności do spożycia stoją na półce, kurzą się, osiągają 'wiek starczy' i umierają śmiercią naturalną osiągając kres terminu przydatności. Oczywiście znajdą się amatorzy piwnej geriatrii i zakupią za niewielkie pieniądze piwa, które sa u schyłku przydatności, a na półce stoją oznaczone podwójnie obniżoną ceną.
No i w czym jest szkopuł? Ano w tym, że klient polskiego piwowarstwa rzemieślniczego pije piwo tylko od premiery do premiery. Zaraz się pojawią krzyki, że za bardzo uogólniam, że krzywdzę środowisko pijących brodaczy. Może i tak, ale tak niestety jest. Sam widzę, jak do zaprzyjaźnionych sklepów przychodzą ludzie i pytają się mniej więcej tak: 'Czy są te nowe piwa z AleBrowaru i Artezana?'. Gdy w odpowiedzi taki delikwent słyszy, że jeszcze nie dojechały, to skrzywia minę na odwrócone 'U' i wychodzi ze sklepu, pomimo faktu, że na pólkach pełno świetnych piw.
Zastanawiałem się dość długo, czemu ma to miejsce? Czemu tak jest? Czemu klienci łakną tylko nowości, tylko premier? Doszedłem do wniosku, że klient polskiego piwowarstwa rzemieślniczego, tak samo, jak samo polskie piwowarstwo rzemieślnicze, jest bardzo niedojrzały. Mimo faktu, że na rynku jest sporo browarów, które w świadomości piwoszy zadomowiły się już na stałe, to jednak są one bardzo młode, tak naprawdę dopiero dojrzewają. Piwowarstwo, jak wielu z nich zresztą mówi, oprócz biznesu, jest poniekąd zabawą. Tak samo jest z ich klientami. O dojrzałości nie ma tu niestety mowy. Dość powiedzieć o tym, że duża część z nich weszła w świat piwowarstwa nowofalowego dosyć niedawno, nie kosztując piw rzemieślników, które od dawna są na rynku i tak naprawdę skupiając się tylko na premierach. Tak jest moi drodzy. Zwróćcie uwagę, że większość osób umawia się na piwo do knajpy wtedy, gdy ma miejsce jakaś premiera, czyli de facto, umawiają się nie na piwo, ale na premierę - smutne.
Poniekąd obecnemu stanu rzeczy są same browary i inicjatywy kontraktowe, które prześcigając się w wymyślaniu kolejnych odjechanych piw, powodują, że ich klienci mając klapki na oczach skupiają się tylko na tym co nowe, a nie na tym co dobre, co sprawdzone, co mimo, że troszkę spowszedniałe, to jest warte ponownego sięgnięcia po nie. Tak naprawdę, ja sam, mogę tylko podać cztery firmy warzące piwa rzemieślnicze, które mogą pochwalić się swoimi 'okrętami flagowymi'. Są to Pina i Atak Chmielu, AleBrowar i Rowing Jack, Artezan i Pacyfic Pale Ale i Pracownia Piwa i Hey Now. Reszta browarów i inicjatyw piwnych takiego piwa właściwie nie posiada. Dla mnie jest to trochę smutne. O dziwo, ten sam konsument z chęcią sięga po kolejne Punk IPA z Brew Dog'a, czy 'Rejdżing Bicze' z Flying Dog'a i innych. Nie potrafię tego pojąć.
W kwestii tej, browary, tak zwane' regionalne, koncernowe i restauracyjne, biją - tak mi się wydaję - rzemieślników na głowę. Da się słyszeć wszem i wobec, że czyjeś ulubione piwo to na przykład Ciechan Miodowy, Żywe z Ambera, czy czarny Specjal. Można powiedzieć, że te firmy, te browary wykształciły sobie klientów, z którymi są w jakiś tam sposób związani. W przypadku rzemieślników ta sympatia opiera się na haśle 'premiera', a właściwie 'od premiery do premiery'. Jeszcze żeby ilość premier przekładała się na ich jakość, ale to już temat na na zupełnie inny wpis.
Moim zdaniem, sporo jeszcze wody w Wiśle, Odrze, czy nawet Łynie upłynie, zanim polski konsument piw rzemieślniczych dojrzeje i nie będzie pędził za każdą nowością, a w końcu zatrzyma się i zastanowi, czy tak to powinno wyglądać? Bo czy Pacific Pale Ale, Mera IPA, Atak Chmielu, Hop Sasa, Crazy Mike, Zefir, Hopus Pokus, Red AIPA (Birbant), Hey Now i wiele inncyh (te akurat ja najchętniej piję), nie zasługują na to, by dać im drugą, trzecią, czy nawet setną szansę, by znaleźć się w naszym szkle, a potem w naszym ciele? Zasługują i to bardzo, Być może macie zgoła różne zdanie do mojego w tym temacie, jakkolwiek ciekawy jestem Waszych opinii.