środa, 27 listopada 2024

Praski Slalom Piwny - pierwsza edycja za nami

Przedostatni weekend listopada roku 2024, to czas kiedy miała miejsce premiera Praskiego Slalomu Piwnego. W dniach 22-24 listopada, do Pragi udało się sześciu uczestników slalomu, w osobach Kamil, Łukasz, Mateusz i Wojtek (cała czwórka z Warszawy) oraz Radek i Szymon (ta dwójka z Łodzi, reprezentująca tamtejszy oddział Bractwa Piwnego). Towarzyszył nam oczywiście kierowca - Marcin. No i oczywiście, wzięliśmy udział w tym także my - organizatorzy, czy Michał znany jako Proceente oraz Chmielotok oraz ja Tomek - Browarnik Tomek. 
 
 
Do Pragi wyruszyliśmy punktualnie o 6:00, by na miejscu zameldować się kilkanaście minut po 14:00. Droga minęła dość szybko i przyjemnie. 
 
Pierwszym przystankiem w podróży okazał się Minipivovar Beznoska, którego częścią jest Pensjonat Školička. Celem naszym było, by uczestnicy Praskiego Slalomu Piwnego nocowali w miejscu, w którym także mieści się browar i to się udało. Minipivovar Beznoska to była nasz baza wypadowa, miejsce noclegów uczestników slalomu oraz kierowcy. W browarze mieliśmy zapewnione także obfite śniadania, w postaci jajecznicy i parówek (do wyboru), świeżego pieczywa, serów, wędlin oraz warzyw, a do tego wszystkiego kawa i herbata (do wyboru) oraz sok pomarańczowy i woda. Musze przyznać, że śniadania były naprawdę smaczne i syte i to nie jest tylko moja ocena. 

Jakko, że Beznoska to przede wszystkim browar restauracyjny, taki w starym czeskim stylu, z typowo lokalną, osiedlową atmoserą, to mieliśmy okazję także do zwiedzenia browaru, a naszym przewodnikiem był piwowar Jabub Hejny, który opowiedział nam historię browaru, poopowiadał o sprzęcie warzelnym, o całym procesie, piwach warzonych na miejscu i poczęstował trzema piwami prosto z tanku, a były to jasny czternastka (mocny lager), jasna dwunastka (pils) oraz dojrzewający jeszcze stout, który okazał się być najbardziej wybornym piwem. Naprawdę fenomenalny stout, na który warto czekać, aż pojawi się na kranach. 

Piwowar Jakub Hejny

Po wycieczce, ekipa trochę zjadła przed kolejnym przystankiem, a także skosztowała piw, które tego dnia były akurat na kranach. Można było skosztować jasnej dziewiątki, świeżej szyszki, pilsa, mocnego lagera, dyniowego ale oraz niskoalkoholowego.

Z Beznoski, udaliśmy się do pierwszego przystanku na mieście. Pierwszego dnia, poza Beznoską, wszystkie cztery browary które zwiedzaliśmy tego dnia, były ulokowane na dzielnicy Bubeneč. Pierwszym odwiedzonym, a drugim w kolejności Praskiego Slalomu Piwnego, był najnowszy praski browar, a mianowicie Pivovar Kolkovna. To tutaj miała miejsce wycieczka po browarze, której przewodnikiem był piwowar browaru Michal, który opowiedział co nieco o samym browarze oraz piwach, które są tu warzone. Do tego, uczestnicy mieli zapewnioną degustację deski piw, w skład której wchodziły pils, pszeniczne, jasny ale, ciemny lager oraz dyniowy ale (sezonówka). Do tego był akompaniament kulinarny w postaci hermelinów, utopenców, topinek i krążków cebulowych. Piwa wszystkie bardzo dobre, ale najlepszymi okazały się, bezapelacyjnie, jasny ale i ... o dziwo, dyniowe. Naprawdę, dawno tak dobrego dyniowego nie było mi i naszym kompanom kosztować. Przystawki do piwa okazały się także bardzo smakowite i szybko znikły w trakcie degustacji piw. 



 
Z piwowarem Michalem
 




Jak widać, było na bogato. Z Kolkovnej, przenieśliśmy się, szybkim spacerem, to oddalonego niopodal, Pivovaru Lajka (Łajka). Mały, ale prężny browarek, to taki swego rodzaju browar kawiarniany, w którym oprócz dobrego piwa, możemy posilić się także fenomenalną kawą oraz deserami. Tutaj uczestnicy mieli do wyboru takie piwa, jak jasna dziesiątka i dwunastka, Gose, Grisette, APA, czy Hazy IPA. Zestaw zacny, nieprawdaż? Większość ekipy skusiła się na Gose i byli zachwyceni.  

Czwarty i piąty przystanek pierwszego dnia Praskiego Slalomu Piwnego, to były pivovary Bubeneč i Automat Matuška. W pierwszym z nich, goście mieli do wyboru takie piwa, jak: pils, jasny ale, sour, stout, IPA, red lager i DDH lager, który to okazał się być najlepszym według kosztujących. W Automat Matuška, do wyboru były jasna dziesiątka i dwunastka, grejpfrutowe pale ale, stout, APA, IPA, Belgian blond i sour. Wszystkie z głównego browaru Matuški, gdyż w Automacie warzy się tylko na zamówienie, dla klientów zewnętrznych, indywidualnych lub firm. 

Drugi dzień, wycieczka zaczęła od spaceru po Pradze. Było Stare Miasto, był Most Karola, była Mała Stroni Ściana Lennona, było też Wzgórze Petrzyńskie, by na koniec spaceru zameldować się w Pivovarze Strahov. Sam nie uczestniczyłęm w spacerze, stąd brak fotek, gdyż w tym czasie miałem biznesowe spotkanie i musiałem na kilka chwil opuścić naszą gromadę. Spotkaliśmy się właśnie w Strahovie, gdzie zarekomendowałem napicie się najlepszego, według mnie, IPA w Pradze. Rekomendacja okazała się naprawdę dobra, bo naszej kompanii, piwo to bardzo, ale to bardzo zasmakowało. Nie tylko to, bo jeszcze APA i polotmave także przypadło mocno do gustu.

Następnie zrobiliśmy sobie przejażdżkę do rodzinnego Pivovaru Prokopak, czyli jednego z najlepszych praskich browarów i jednego z najładniej położonych zarazem. Browar, jak pisałem już kiedyś, mieści się tuż obok dużego osiedla, w lesie, w dolinie Prokopak. Tu także mieliśmy zwiedzanie browaru z degustacją. Po zakamarkach browaru oprowadzał nasz współwłaściciel i piwowar zarazem Ondrej. W trakcie wycieczki, Ondrej opowiedział nam historię browaru, to jak browar znalazł się w rękach jego rodziny. To, że mogło tu nie być browaru, a mogły powstać bloki (na szczęście do tego nie doszło), trochę o sprzęcie i o warzonych na miejscu piwach. W trakcie wycieczki, mieliśmy okazję skosztować miejscowego pilsa, a po wycieczce, Ondrej poczęstował nas jeszcze pysznym imperialnym stoutem, co spotkało się z wielkim 'WOW!' ze strony naszej ekipy. 


W Prokopaku, dodatkowo, zjedliśmy obiad, w postaci genialnej zupy gulaszowej, gulaszu, tataru i innych przysmaków oraz wypiliśmy jeszcze po małym piwie. Było przepysznie, a wyszliśmy najedzeni po sam korek. 

Ósmym browarem na naszym szlaku, był mikrus ze Smichova, czyli Andelsky Pivovar. Browar o warzelni o wybiciu tylko 250 litrów, sąsiadujący z wielkim Staropramenem, mimo swoich rozmiarów, całkiem dobrze sobie radzi. Po browarze, oprowadzał nas jeden ze współwłaścicieli browaru - Milan Rejholec. Browar jest naprawdę mały, a mimo to wycieczka była dosyć długa. Milan opowiadał o rozwiązaniach technologicznych zastosowanych w browarze, których sam jest autorem o piwach warzonych na miejscu, z głównym naciskiem na piwo z dodatkiem kolagenu. W Andelskym też, mieliśmy okazję pierwszy raz w życiu, spotkać się z podkładkami pod piwo, wydrukowanymi przez drukarki 3D. Fajne, ale mimo wszystko wolę te klasyczne, papierowe. Milan tak zaciekawił mocno opowieściami o piwie s kolagenem, że większośc uczestników, właśnie to sobie zamówiła. Do tego, na kranach dostępne były pils, IPA, nitro stout i bezalkoholowe. Dla mnie, nitro zniszczył system. Bardzo dobre. 

Tu Milan z Michałem

Po wizycie w Andelskym, przyszedł czas na dziewiąty i właściwie ostatni browar na szlaku Praskiego Slalomu Piwnego, a dokładniej, przyszedł czas na Dva kohouti, czyli kolejny praski browar Pivovaru Matuška. Tutaj, jak ktoś zna atmosferę tego miejsca, uczestnicy napotkali na tłok, dość głośną imprezową muzykę, gwar, cudowną ekipę browaru i pyszne piwa, te warzone na miejscu i te z browaru 'matki'. Do tego, chłopaki sobie jeszcze po freestyle'owali i to razem z jednym z lokalsów, który słysząc polski hip-hop, dołączył się do grupki i razem z nimi śpiewał. Wszystko to nagrywał Michał i mam nadzieję, że wkrótce pojawi się to gdzieś na kanale. Po prostu, cudowny czas w cudownym miejscu, które mocno zaskoczyło naszych gości. 
 

Na koniec sobotniego dnia, udaliśmy się do klubu jazzowego Jazz Dock, mieszczącego się nad Wełtawą. Tam, przez prawie dwie godziny raczyliśmy się piwali dostępnymi na kranach (browary Uneticky i Muflon) oraz cudowną muzyką graną na żywo, do której troszkę potańcowaliśmy. Przyjemne bardzo zakończenie soboty.

Praski Slalom Piwny, w niedzielę, wieńczyły odwiedziny w dwóch miejscach, a mianocie w galerii Davida Cernego Musoleum oraz w browarze Pivovar Ladvi Cobolis. Wizyta w Musoleum, wywarła bardzo mocne wrażenie na uczestnikach i byli bardzo, ale o bardzo zadowoleni z możliwości podziwiania sztuki jednego z najsławniejszych Czechów. Natomiast wizyta w Ladvi Cobolis, była ponadplanowa, ale jako że ekipa chciała zrobić zakupy piwne, to zaproponowaliśmy im ten browar właśnie, który nie dość że mieści się na wylocie z Pragi, to jeszcze wokół niego jest sporo wielkopowierzchniowych sklepów, w których można zaopatrzeć się w lokalne produkty i kraftowe piwo. Szybka degustacja piw Ladvi Cobolis i wyjazd z Pragi. 

Jak widzicie, w trakcie niecałego weekendu, udało nam się, wraz z naszymi gośćmi, odwiedzić dziesięć browarów. W czterech z nich mieliśmy zwiedzanie z degustacją, w kilku z nich jedliśmy oraz kupiliśmy sporo piwa na wynos. Był spacer po Pradze, było spotkanie z muzyką i sztuką nowoczesną. Patrząc na zadowolone twarze, na opinie na miejscu, na wielki entuzjazm, to jesteśmy pewni, że ekipie się podobało. Oczywiście, sami zauważyliśmy w trakcie tego pierwszego slalomu, że jest troszkę do dopracowania, czy do zmiany, co oczywiście poprawimy i zmienimy. 

Trasy slalomów będą się zmieniały, tak byście mogli poznać większość praskich browarów, tak byście mogli skosztować jak najwięcej dobrego piwa i byście mogli poznać ciekawe zakamarki Pragi, nie tylko te znane z przewodników. 

A jeśli Tobie podoba się spodobała się powyższa relacja i miał(a)byś ochotę przeżyć podobny czas w Pradze, napisz do nas na adres: praskislalompiwny@gmail.com, a my przedstawimy Tobie naszą ofertę. Wkrótce szczegóły kolejnego wyjazdu. Na zdravi!

sobota, 2 listopada 2024

Art of Wine - I Festiwal Win Świata w Olsztynie

Koniec października, a dokładniej ostatnia sobota tego dziesiątego miesiąca w roku, to czas kiedy na olsztyńskim firmamencie pojawiło się nowe, arcyciekawe wydarzenie. Mowa o Art of Wine (Sztuka Wina), czyli wspólnej imprezie olsztyńskich znanych marek Win-Cin (dystrybytor win i innych alkoholi; właściciel sklepów Alkohole Winoteka) oraz Restauracji Przystań, mieszczącej się, wraz z hotelem, nad brzegiem największego olsztyńskiego jeeziora Ukiel. 
 
 
To właśnie do Restauracji Przystań, zawitało szesnastu wystawców z dziewięciu krajów świata. Dokładniej, swoje stoiska miały takie oto winiarnie: Masca del Tacco, Tinazzi, Argea, Doppio Passo i La Farra z Włoch, Champagne Pierre  Mignon i Bougrier, Val de Loire z Francji, Principe  de Viana / Rioja Ugalde, Monte Real Rioja, Paniza i Bocopa z Hiszpanii, Quinta da Lapa z Portugalii, Weingut Rauen z Niemiec, Te Pa Vineyards z Nowej Zelandii, Morande z Chile oraz nasz polski rodzynek Winnica Nuna. Pawda, że całkiem zacny skład?
 
Była to impreza biletowana (w cenie biletu degustacja win do woli), a mimo to, bilety rozeszły się jak świeże bułeczki na długo przed wydarzeniem, co spowodowało, że po kilku minutach od otwarcia, w sali restauracyjnej zrobiło się dosyć tłoczno. Zainteresowanie i frekwencja mocno zaskoczyły wystawców. Mimo to, degustacje odbywały się bardzo sprawnie, a był też czas by porozmiawiać z wystawcami, dowiedzieć się o historii winnic, o szczepach winorośli oraz produkowanych winach. A same wina? No, naprawdę dobre, szczególnie te białe i te półwytrawne i półsłodkie. No takie mi najlepiej wchodzą, że tak to ujmę kolokwialnie. Do tego smaczne Rieslingi i prawdziwe szampany. Pychotka!
 
 

















W trakcie spożywania kolejnych kileiszków wina, można było wyjść na taras nad jeziorem i delektować się nie tylko smakiem wina, ale także pięknem jeziora.
 
 
Oprócz samego wina, dostępne dla gości były stoiiska kulinarne Bastion Smaku i Sery Online, oferujące przekąski w postaci zestawów rzemieślniczych wędlin oraz serów.
 
Do tego, restauracje tego dnia, zdobiły dzieła fenomenalnych artystów, takich jak Pablo Picasso (Podwójny flet), Tomasz Sętowski, Jarosław Jaśnikowski, Dominik Picz, Edward Dwurnik i innych, które to prace wystawiała Galeria Nowej Sztuki Concierge Art z Kolna. Cudowny akompaniament do wina, żesztą sama nazwa wydarzenia Art of Wine, zawiera w sobie sztukę. Przyznam szczerze, że sam dołożyłem całą masę cegiełek do tego, z czego jestem bardzo dumny.
 



Nad sprawnym przeprowadzeniem tejże imprezy, sprawnie działały ekipy zarówno Win-Cin oraz Przystani., za co wielki szacun. Obie ekipy są dość mocno zaprzyjaźnione, a przy restauracji znajduje się sklepik z winami, który zaopatrywany jest właśnie przez markę Win-Cin. 



Już teraz załogi obu firm mają wielki ból głowy, bo festiwal okazał się wielkim sukcesem i pokazał, że takiej imprezy w Olsztynie brakowało. Ból wynika z tego, że było naprawdę ciasno i dość duszno i trzeba pomyśleć o większej przestrzeni na tego typu wydarzenie, które zasługuje na kolejne edycje bardzo. 

Czekamy zatem, jak to będzie się rozwijało i trzymam mocno kciuki za dalszy rozwój Art of Wine i nie mogę się już doczekać przyszłorocznej edycji. Wasze zdrowie!