Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Piwo za granicą - Wietnam. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Piwo za granicą - Wietnam. Pokaż wszystkie posty

sobota, 2 listopada 2019

Z wizytą w The Hill Station w Hoi An

Minęło już sporo czasu od mojej wizyty w Wietnamie, jakkolwiek nie wszystkie fajne piwne miejsca, które odwiedziłem w tymże kraju, udało mi się opisać. Spowodowane to było brakiem czasu oraz innymi tematami, które wam, w tym czasie, na łamach Browarnika Tomka, przedstawiłem. Jednym z takich miejsc jest przyjemny pub The Hill Station, zlokalizowany w mieście Hoi An. 


Hoi  An, to jedno z najbardziej turystycznych miejsc w całym Wietnamie. Położone jest około trzydziestu kilometrów od Da Nang. Miasto, od dwudziestu lat, wpisane jest listę światowego dziedzictwa UNESCO. Jego stare miasto, to jedna wielka atrakcja turystyczna. Mimo pięknej, naprawdę urokliwej zabudowy, przyjemnych knajpek, ryneczków, sklepików i innych, jest to jednocześnie miejsce bardzo zatłoczone. Cała masa turystów z Chin, Europy i innych części świata, powoduje, że zwiedzanie i fotografowanie starego miasta Hoi An, jest dosyć uciążliwe i męczące. Pośród tego wszystkiego, można znaleźć bardzo urokliwy, spokojny lokal, w którym znajdziemy wietnamskie rzemiosło z browaru Pasteur Street Brewing. Chodzi, jak wspomniałem wyżej, o pub The Hill Station. 


Pub i swego rodzaju pensjonat, którego właścicielką jest sympatyczna, młoda Francuzka, zlokalizowany jest przy 321 Nguyen Duy Hieu. Otwarty jest codziennie, w godzinach od 7:00 do 22:00.


Przepięknej urody kamienica, a w niej piękne wnętrza, kryją zaopatrzony w dwa krany, z których leją się dwa gatunki piwa z Pasteur Street Brewing z Sajgonu.  


W dniu moich odwiedzić, na kranie były witbier oraz IPA. Pogoda (niesamowicie parno i gorąco) sprzyjała degustacji, więc nie zastanawiałem się długo i zamówiłem jedno i drugie. 





Oba piwa, bardzo przyjemne aromatycznie i pod względem smaku. Pozbawione wad. Do tego, niesamowicie rześkie. W witbierze fenomenalnie gra orkiestra złożona z muzyków grających na pomarańczach i kolendrze. Znowusz IPA, niesamowicie tropikalna, z super podbudową słodową, kontrowana przez mocną, ale nienachalną goryczką. Naprawdę, dobry przykład wietnamskiego piwowarstwa. Dość powiedzieć, że na dwóch piwach się nie skończyło. 



Codziennie, w godzinach od 14:00 do 18:00, kupując jedną szklanice piwa, drugą dostajemy gratis. Co do samej ceny piwa, wybaczcie, ale nie pamiętam. Jakkolwiek, nie jest jakoś bardzo tanio, ale w ogóle rzemiosło w Wietnamie nie jest tanie. W takich okolicznościach przyrody, niepowtarzalnej, cena odchodzi na plan dalszy. 

Oprócz dobrego piwa, z The Hill Station, możemy napić się dobrych francuskich win, z różnych regionów Francji, a także zaopatrzyć się we francuskie, regionalne wyroby, takie jak wędliny, sery, słodycze. Przy lodówce z serami, naprawdę bardzo ładnie ... pachnie. Hehehe.

Jednym słowem, będąc w Hoi An, musicie koniecznie odwiedzić The Hill Station.

wtorek, 30 lipca 2019

Z wizytą w Fat Fish w Da Nang

Właśnie zauważyłem, że ostatnio, z wielu różnych powodów, zapomniałem o tym, by kontynuować temat mojego ostatniego urlopu i tego, co słychać w wietnamskim krafcie. Dziś nadszedł ten czas, by nadrobić zaległości i przedstawić wam kolejny ciekawy lokal w Da Nang, który serwuje bardzo dobre piwo. Mowa jest o restauracji Fat Fish, w której oprócz dobrego jedzenia znajdziemy cztery krany, z których leje się naprawdę genialne piwo.


Do Fat Fish trafiłem w sumie przez przypadek, a dokładnie szukając lokalu za potrzebą. Tak szedłem do 7 Bridges, które znajduje się dosłownie kilka drzwi od Grubej Ryby, która to zlokalizowana jest przy 439 Tran Hung Dao Street, którą to w trakcie bardzo szybkiego, pełnego sprintu wręcz spaceru, ujrzałem lokal, który przykuł mój wzrok. Szybko wparowałem do wnętrza, od razu spoglądając na bar i cztery krany i wiedziałem, że tu się na dłużej rozlokuję. Ale najpierw ... 

Wróćmy do Fat Fish. Otóż jak wspomniałem powyżej, Gruba Ryba, to lokal, który łączy w sobie restaurację i typowy bar. Wnętrze prezentuje się nader luksusowo, co u maniaka piwa, może wywoływać dziwne doznania. Jednakże, obsługa w tym lokalu, szybko wprowadza przesympatyczną atmosferę. 

 
W Lokalu można napić się piwa lanego, jak i tego z butelek. Na kranie dostępne piwo z browaru Heart of Darkness z Ho Chi Minh City. Na czterech kranach, znajdziemy takie piwa, jak: Kurtz's Insane IPA, Dream Alone Pale Ale, Dream Alone Pale Ale, Pitiless Folly Pale Ale oraz dolniak Conquistador's Mexican Lager. Prawda, że bardzo ciekawy zestaw?



Piwo można zamawiać w dwóch pojemnościach: 225 mililitrów (55 tysięcy dongów / około 9 PLN) oraz 325 mililitrów (95 tysięcy dongów / około 15 PLN). Jak widać, bardziej się opłaca brać kilka maluchów, niż większą pojemność. Można także zamówić sobie deskę próbek składającą się z trzech różnych piw z nalewaka, za sumę 160 tysięcy dongów, czyli około 26 PLN. 

Wszystkie cztery piwa, okazały się wyśmienitymi, choć moim zdaniem, najlepszym, najbardziej wyrazistym, najprzyjemniej goryczkowym piwem była IPA. Tak mi zasmakowała, że skusiłem się na trzy sztuki. Szczerze mówiąc, obawiałem się, że będą to średnie piwa, zważywszy na fakt, jak się potem dowiedziałem, że Heart Of Darkness leją w wielu lokalach. Jednakże moje obawy były niczym nie poparte. piwa okazały się świetne.






To, co dodatkowo bardzo mi się podobało, to fakt, że do każdego z dostępnych na kranach piw, dawano dedykowaną podkładkę, różną dla obu pale ale, ipy oraz lagera. Naprawdę, chciałbym by polskie browary i knajpy wzięły dobry przykład z tej praktyki. 


Do degustacji, do każdego piwa, w lokalu podawane są orzeszki ziemne, co jest zresztą powszechnie stosowaną praktyką w większości lokali z piwem w Wietnamie. Sięgając sześć razy po piwo ze stajni Heart Of Darkness, dostałem sześc porcji fistaszków.  Miłe, prawda? 

Wszystkiemu temu towarzyszy bardzo miła obsługa, która chętnie opowiada o piwie, zadaje pytani, puszcza świetną muzykę, obdarowuje serdecznym uśmiechem i zachęca do robienia zdjęć w lokalu, bez jakiejkolwiek krępacji. Na moje pytanie, czy mogę kupić sobie jedno z dostępnych szkiełek browaru, sięgnęła na półkę po pokala i po prostu mi go wręczyła, a dodatkowo dorzuciła nowe podstawki piw. Naprawdę bardzo, ale to bardzo miło mnie to zaskoczyło. Dodatkowo, widząc, co dzieje się za oknami, a właściwie drzwiami, poprosili byśmy wyszli na zewnątrz, bo tam akurat matka natura odkrywała przed nami swoje moce i niesamowite piękno. Tego dnia, wraz z moją połówką, byliśmy świadkami chyba najwspanialszego zachodu słońca w życiu. Niebo bawiło się wręcz barwami, a my cieszyliśmy się tym zjawiskiem, stojąc po drugiej stronie ulicy, przy brzegu rzeki, z piwami w dłoniach, mając świadomość, że tu picie na ulicy, nie jest karane. Spójrzcie sami, jak to pięknie się prezentowało.

Nie było nam dane skosztować kuchni w lokalu, ale to głównie ze względu na fakt, że mieliśmy wielką ochotę na owoce morza i różnego gatunku ślimaki i lody ... na deser, które czyhały na nas niedaleko, na nocnym markecie, do którego udaliśmy się po degustacji fantastycznych piw z Heart Of Darkness.

Podsumowując, Fat Fish to genialne miejsce do przyjemnego spędzania czasu, serwujące doskonałe piwo, gdzie obsługa jest bardziej twoim znajomym, kumplem, niźli tylko barmanem, czy kelnerem. Naprawdę polecam to miejsce. Nie zawiedziecie się.


Wasze zdrowie!

poniedziałek, 24 czerwca 2019

Z wizytą w 7 Bridges Taproom w Da Nang

Po pobycie w Bangkoku i odwiedzeniu kilku piwnych lokali, które to wcześniej opisałem, przyszłą najwyższa pora na clou urlopu, czyli wypad do Wietnamu, a dokładnie do Da Nang nad Morzem Południowochińskim. W tym wybitnie turystycznym mieście, będącym chyba wręcz turystyczną stolicą Wietnamu, miałem zamiar odwiedzić trzy różne browary. Wiadomo, plany powinny być i one są dość wybujałe, jakkolwiek nie zawsze udaje się te plany zrealizować i tym sposobem, nie udało mi się zobaczyć ... ani jednego. Pierwszym z nich był Tulip Beer, który od kilku lat jest zamknięty, a sam budynek, w którym mieściła się kiedyś warzelnia i restauracja, obecnie jest jedną wielką ruiną. Drugim na liście był browar Heinekena, w którym można zabukować wycieczkę połączoną z degustacją piwa. Taką też sobie zarezerwowałem, ale widząc, że nie można wnosić aparatu i robić zdjęć, czułbym się jak liżący cukierka przez szybę, postanowiłem zrezygnować z wyprawy. Trzecim był ten, na który najbardziej liczyłem, czyli 7 Bridges Brewing i właściwie wszystko było ustalone z właścicielami i piwowarem, tyle że nie wziąłem jednego pod uwagę, że wszystko się może zdarzyć, szczególnie ostatniego dnia. Tak właśnie się stało. W dniu mojej umówionej wizyty, ekipa browaru była na szkoleniu i tylko pocałowałem klamkę od drzwi browaru i porozmawiałem trochę ze starszym Wietnamczykiem, który pełnił funkcję stróża w tymże. 

No cóż, ale 7 Bridges, to nie tylko browar, ale także i znakomity wielokran i to w samym centrum Da Nang. 


Lokal mieści się przy 493 Tran Hung Dao Street (ulica ta jest zamykana w soboty wieczorem, dzięki czemu miejscowe grupy taneczne maja swoje miejsce do przedstawiania swoich umiejętności tanecznych, przy akompaniamencie różnych stylów muzycznych).i jest czynny codziennie w godzinach 11:00-14:00 oraz 16:00-23:30. Specyfiką budowli w Dan Nag jest to, że są wąski ale 'głębokie', że tak to ujmę. taka specyfika tamtejszej architektury. Podobnie jest w wypadku budynku, w którym mieści się wielokran. W skład 7 Bridges Taproom wchodzą cztery kondygnacje. Parter, gdzie mieści się bar oraz stoliki dla klientów. Na pierwszym piętrze mamy salę bilardową. Drugie piętro to sala, taka 'czilałtowa' nazwijmy ją, a ostatnie piętro, to chętnie oblegany otwarty taras ze stolikami, który to wieczorami jest oblegany, przez turystów głównie, skąd rozpościera się wspaniały widok na rzekę Han oraz przepiękne mosty łączące oba brzegi rzeki.
W lokalu możemy napić się piw warzonych przez browar 7 Bridges, a także przez inne zaprzyjaźnione browary oraz cydru. Menu jest całkiem imponujące muszę przyznać, co zresztą sami możecie zaobserwować na poniższej fotografii. 


Piwa z oferty 7 Bridges można podzielić na dwie grupy, czyli te ze stałej oferty oraz te warzone sezonowo. Te z głównej oferty można także zakupić w różnych sklepach spożywczych w Da Nang.



Na początek, jak zawsze w ruch idą próbki. Te można zamawiać w dwóch wersjach: 'Flights of 4' and 'Flights of 7'. O co w tym chodzi, chyba nie muszę tłumaczyć.  Zresztą poniższe fotografie tłumaczą wszystko. 



'Czwórka' kosztuje 195 tysięcy dongów (około 30 złotych), a 'siódemka' 325 tysięcy dongów (ponad 50 złotych). Jak widać, tanio nie jest, no ale w końcu 'sztosy muszą być drogie'. Do wyboru mamy piwa browaru, a wśród nich takie smaki: American blond ale, American wheat, Double IPA, Red IPA, Session IPA (oferta stała) oraz wheat ale, porter, rye IPA, pale ale, pilsy, black IPA, a także imperialny porter (edycje specjalne). Przyznacie, że jest z czego wybierać. 

 
Poza próbkami, piwa można zamawiać w trzech różnych rozmiarach: 225 mililitrów (65 00 dongów, czyli około 10,50 złotych stała oferta oraz 75 000 dongów, czyli około 12 złotych edycje specjalne), 400 mililitrów (85 00 dongów, czyli około 14 złotych stała oferta oraz 100 000 dongów, czyli około 16 złotych edycje specjalne) i 500 mililitrów (120 00 dongów, czyli około 19 złotych stała oferta oraz 130 000 dongów, czyli około 21 złotych edycje specjalne). Tak, tak, w barze można zostawić fortunę, mimo iż tak naprawdę w Wietnamie jest dosyć tanio. No, ale czy piwa są warte tejże ceny? Otóż, warte. Szczególnie takie piwa jak Coconut Rye (żytnia IPA), Green Tea on Rice (pale ale z dodatkiem zielonej herbaty), Imperial (podwójna IPA), czy ichnia black IPA. Wszystkie z wymienionych to piwa wręcz wybite, fenomenalne, wyśmienite. Bardzo esencjonalne, wyraziste, pozbawione wad i niesamowicie pijalne. Podczas naszego pobytu w Da Nang, ja wraz z moja towarzyszką życia, zamawialiśmy te piwa niejednokrotnie, odwiedzając wielokran. A trzeba przyznać, że byliśmy w nim codziennie. To na jedno, na dwa, czy na więcej szklanek. 







Oprócz bardzo dobrego piwa, w lokalu można także co nieco przekąsić. Mamy do wyboru, zarówno co nieco z kuchni wietnamskiej, jak i typowe przekąski dla tego typu lokali, czyli pizzę, hamburgery i inne. Gratisowo, serwowany zawsze jest do piwa popcorn. Kończy się jedną dawkę, dostawiany jest kolejny pojemnik. 


W lokalu, oprócz dobrego piwa, na uznanie zasługuje obsługa, składająca się głównie z ... Filipińczyków i co najciekawsze, wywodzących się z jednej rodziny. Pracują tu kuzyni kuzynów i inni spokrewnienie. Kierownikiem lokalu, jest sympatyczny, bardzo pomocny, wesoły, tworzący klimat miejsca Edward. Za barem, pomagają mu, jak wspomniałem wyżej, spokrewnieni z nim sympatyczni ludzie. 


Właścicielami 7 Bridges są Amerykanin Stanley Boots, który w czasie mojego pobytu w Wietnamie, był akurat w rodzimych Stanach, a także Japonka, której wybaczcie, imienia nie pamiętam (mea culpa), a z która miałem przyjemność porozmawiać w trakcie jednej z moich wizyt w wielokranie. Głównym piwowarem jest również Amerykanin Darren Provenzano, którego również miałem przyjemność poznać i to podczas premiery black IPA. Wszyscy ci ludzie bardzo sympatyczni, kontaktowi i skorzy do rozmów o piwie i nie tylko.



Można powiedzieć spokojnie, że odwiedzając 7 Bridges Taproom, człowiek czuję się trochę jakby odwiedzał jeden z piwnych lokali gdzieś na zachodnim wybrzeżu USA. Niby browar i lokal wietnamskie, a jednak bardzo amerykańskie. Niemniej jednak warte odwiedzenia. Piwo superanckie, jedzenie dobre, obsługa bardzo przyjemna, no i wieczory spędzone na tarasie, to wszystko powoduje, że nie chce się opuszczać tego miejsca. Naprawdę bardzo fajny lokal, który koniecznie trzeba odwiedzić i to nie raz będąc w Da Nang. Dla mnie numer jeden jeśli chodzi o piwo w tymże mieście. Wasze zdrowie!