Ostatnich kilka dni spędziłem we Frankfurcie, gdzie dane mi było odwiedzić kilka piwnych miejsc. Na początek chciałbym zabrać Was do miejsca, którego na samym początku nie chciałem za bardzo odwiedzać. Spytacie czemu? A bo, browar ten znajduje się na obrzeżach Frankfurtu i wydawało mi się, że dojazd tam będzie katorgą. Nic bardziej mylnego. Młody dżentelmen w hotelowej recepcji, powiedział mi dokładnie, jak się udać do tego miejsca i cała podróż z hotelu zajęła nieco ponad 45 minut. Ale o jaki przybytek chodzi? Proszę Państwa, chciałbym przedstawić Bier-Hannes - Frankfurter Kleinbrauerei.
Browar, jak już wspomniałem, mieści się na obrzeżach Frankfurtu, przy Hanauer Landstrasse 568. Dotrzeć do niego można, bez problemu, tramwajem numer 11, spod samego dworca głównego. Podróż tramwajem tra nieco ponad 30 minut, a sam tramwaj zatrzymuje się tuż przy browarze. Trudno naprawdę nie zauważyć go z przystanku. Ten familijny browar został założony w 1989 roku.
Wnętrze, także od razu nam mówi, gdzie jesteśmy i z czym będziemy mieć tu do czynienia. Typowa, niemiecka, karczmiana klasyka, która od momentu przekroczenia progu, wywołuje wielką radość. W karczmie browarnej możemy usadowić się w trzech pomieszczeniach. Dwa z nich znajdują się na tym samym poziomie, gdzie zlokalizowany jest bar, a jedno w piwnicach. Oba klasycznie umeblowane i przyozdobione. We wszystkich pomieszczeniach było czuć ducha ... nie, nie kraftu ... tylko Świąt Wielkanocnych, a to za sprawą właśnie wielkanocnych ozdób.
Ale nie tylko wystrój, ale także i obsługa i klientela, wyraźnie wskazuje na to, że nie znajdziemy tu piwnej nowej fali, hipsterów, menu w kredzie i innych tego typu. Wiemy natomiast, że będziemy mogli się napić niemieckiej klasyki, na którą w tym miejscu bardzo liczyłem. Nie zawiodłem się. Browar w swojej stałej ofercie ma trzy piwa: Zwickel Pils, Export Dunkel oraz Hefeweizen. W takiej kolejności też te piwa kosztowałem i muszę Wam powiedzieć, że wszystkie były bardzo dobre, a Pils był wręcz przepyszny. Dość powiedzieć, że wypiłem go tego wieczoru, w ilości pięciu kufelków.
Wszystkie piwa można kupić w butelkach, a dokładnie w krachlach. W czasie mojego ponaddwugodzinnego pobytu, przez browar przewinęło się około dwudziestu różnych osób, którzy trzymając w ręku plastikowe sześciopaki, przyszli do browaru tylko po to, by kupić świeży zapas piw.
By nie pić na pusto, zamówiłem sobie kiełbasę z musztarda oraz gotowaną kiszoną kapustą. Tu, jak widać, także bardzo klasycznie i bardzo niemiecko.
Atmosfera podczas mojego pobytu była wyśmienita. Miła, uśmiechnięta, sympatyczna obsługa, mimo iż nie byli to brodaci, wytatuowani panowie, ani także nie były to młode, długonogie niewiasty, to przesympatyczne trzy panie, które spotkałem i z którymi miałem okazję porozmawiać, sprawiły, że mój czas spędzony w Bier-Hannes, należał do jednych z najwspanialszych chwil w moim życiu. Swoją cegiełkę dołożył także główny piwowar pan Hannes. To wszystko powodowało, że czułem się w tym browarze, w tej karczmie, jakbym bywał tam co najmniej raz w tygodniu, a nie pierwszy raz. Do tego miałem okazję podszkolić niemiecki, bo nikt tam po angielsku nie mówił. Czasami brakowało słów, ale i tam byłem mocno zaskoczony, że tak dobrze gadam i że znam tyle słów i zwrotów.
Przeżyłem też tam jedną z najbardziej krotochwilnych chwil w swoim życiu. Otóż, gdy przyszło do płacenia, okazało się, że do browaru nie dotarła nowoczesna technologia i kartą nie zapłacę, a w portfelu 'ich habe keine Euro!'. Konsternacja na twarzy mojej, na twarzy sympatycznych pan i pana Hannesa. No, ale jak to bywa w towarzystwie sympatycznych ludzi, wytłumaczyłem, że zostawię swoje graty i pójdę do bankomatu wypłacić pieniądze i że zaraz wrócę. Oczywiście, nikt nie zaprotestował. Jakkolwiek znalezienie bankomatu, też nie było zadaniem łatwym. Nie dość, że niewiele osób wie, gdzie znajduje się najbliższy, to jeszcze ten, jest oddalony o około kilometr od budynku browaru. Także na wypłacenie pieniędzy i powrót do Bier-Hannes straciłem około 40 minut. Ekipa browaru, widząc moje zaangażowanie podczas poszukiwania bankomatu, tuż po moim ponownym wejściu do przybytku, poczęstowała mnie gratisowym kuflem Pilsa, bym się zrelaksował po pieszej podróży do banku i zaprosili mnie do swojego stołu na pogaduchy, co sprawiło mi nieskrywaną radość. Naprawdę, naprawdę coś pięknego.
Podsumowując moją wizytę w Bier-Hannes, muszę napisać, że jest to, dla każdego zapalonego piwosza, pozycja obowiązkowa do odwiedzenia podczas pobytu we Frankfurcie. Cudowny, taki przaśny klimat miejsca, przesympatyczna obsługa, no i przede wszystkim bardzo dobra niemiecka piwna klasyka.
Aha, jeszcze dwie ważne rzeczy. Browar można zwiedzać w grupach minimum ośmioosobowych, po wcześniejszym umówieniu się. Mi tym razem nie udało się zwiedzić serca i 'bebechów' tego fantastycznego miejsca, ale w przyszłym roku postaram się to nadrobić. Browar także organizuje pokazy warzenia piwa, podczas których można, między innymi, zobaczyć, jak powstają browarne smakołyki.
To co? Zachęciłem Was do wizyty w Bier-Hennes?
Aha, jeszcze dwie ważne rzeczy. Browar można zwiedzać w grupach minimum ośmioosobowych, po wcześniejszym umówieniu się. Mi tym razem nie udało się zwiedzić serca i 'bebechów' tego fantastycznego miejsca, ale w przyszłym roku postaram się to nadrobić. Browar także organizuje pokazy warzenia piwa, podczas których można, między innymi, zobaczyć, jak powstają browarne smakołyki.
To co? Zachęciłem Was do wizyty w Bier-Hennes?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz