Minął już ponad tydzień od drugiej edycji Olsztyńskich Targów Piw Rzemieślniczych, więc czas najwyższy napisać kilka słów na ten team. Wszystko, to przeczytacie poniżej opisane jest oczyma rodowitego olsztynianina oraz olsztyńskiego blogera piwnego.
Targi odbyły się niby w tym samym miejscu, ale gdzie indziej, niby latem, ale półtora miesiąca później niż w zeszłym roku. Browarów, które przyjechały do Olsztyna ze swoim piwem było znacznie mniej niż w roku 2017. Czy to miało wpływ na sam festiwal i czy to mogło się udać? Ano zobaczmy.
Pierwsza edycja Olsztyńskich Targów Piw Rzemieślniczych odbyła się pod koniec lipca, a tegoroczna w drugi weekend września. Różnica temperatur była kolosalna, co miało wpływ, niestety na frekwencję, szczególnie drugiego dnia, tak do godzin późnopopołudniowych, kiedy to wyszło ponownie słońce i zrobiło się cieplej. Podczas tamtych targów, miejscem, w którym to wszystko się odbywało, był Hotel Omega, a właściwie jego otoczenie, gdzie był zupełnie inny, moim zdaniem, znacznie przyjemniejszy klimat. W tym roku, miejscem targów, była sama plaża, czyli piach, piach i jeszcze raz piach. Tylko strefa jedzeniowozów była zlokalizowana na wzgórzu porośniętym trawą.
Do Olsztyna, jak wspomniałem powyżej, przyjechało mniej browarów niż rok temu, a powodem takiej sytuacji był fakt, że w tym samym terminie odbyły się jeszcze dwie imprezy piwne i niestety, część browarów, mimo wcześniejszych deklaracji, musiało z bólem opuścić przyjazd do stolicy Warmii i Mazur. Tak więc, zagościły u nas takie firmy jak: Bytów, Incognito, Za Miastem, Rzeka Piwa, Kazimierz, Beer Bros, Perun, De Facto, Amber oraz nasze olsztyńskie Warmia i wschodząca gwiazda lokalnego rynku Ukiel. Na stoisku sklepu Ćwiartka, swoje reprezentacje miały Pinta, AleBrowar oraz Spirifer. W Olsztynie zagościła także, ponownie już, super ekipa cydrowni Smykan. Trzeba tez wspomnieć, że można było zaopatrzyć się w piwa browaru Jan Olbracht Rzemieślniczy, ale oni ... nie wiadomo czemu, mieli swoje stoisko, tuż za obszarem targów.
Tak, jak rok temu, wstęp na targi był płatny i wynosił 10 złotych polskich za dzień. Na stoisku organizatora było można zaopatrzyć się w koszulki oraz szkło festiwalowe, w trzech różnych odsłonach.
Pierwszego dnia byłem mocno zaskoczony, gdyż zjawiło się, jak na Olsztyn, bardzo dużo ludzi. Po piwo, przy każdym stoisku trzeba było stać w dość długich kolejkach. Ciężko było znaleźć takie stoisko, gdzie nie było ogonka. Można powiedzieć, że byłem w lekkim szoku. Tak było aż do końca pierwszego dnia. Drugi dzień przywitał nas jesienną aurą, było zimno, wietrznie i na placu boju zjawiło się bardzo mało chętnych do napicia się dobrego piwa. Tak było mniej więcej do godziny czwartej po południu, kiedy to wyszło słońce i przyjemniej zaczęło grzać. Frekwencja od razy wzrosła i kolejki pojawiły się ponownie.
Na twarzach wystawców widać było radość, bo piwo i cydr naprawdę dobrze schodziły. Dość powiedzieć, że drugiego dnia wieczorem, swoje zapasy upłynniły Perun, Ukiel, Kazimierz oraz Smykan. O tych wiem, a plotka głosi, że nikt do swoich baz nie wrócił z piwem. Czyżby zatem mniejsza ilość wystawców, gwarantuje dla nich lepszy zbyt, zarobek? Coś w tym na pewno jest.
Targi w Olsztynie, były okazją do pokazania się nowym browarom, takim jak Incognito (jedna wielka super banda pozytywnie nastawionych ludzi), Rzeka Piwa (sympatyczne chłopaki z Bydgoszczy) i De Facto (owocowi eksperymentatorzy) i muszę przyznać, że bardzo mocno mnie te browary zaskoczyły swoimi piwami. Na plus oczywiście. Po Black IPA browaru Incognito, latałem kilka razy, tak mi zasmakowała. Moim zdaniem jedna z najlepszych na rynku, dzięki czemu okrzyknąłem ją Piwem Targów. W ogóle cała ekipa Incognito, to jedna wielka super banda pozytywnie nastawionych ludzi. Na podium znalazły się jeszcze piwa, od tak zwanych, starszych już wyjadaczy w polskim krafcie, czyli Kara Mustafy (Coffee Milk Stout) z Kazimierza oraz Hopsztos (Double IPA) z Beer Bros. Te trzy piwa, naprawdę mnie oczarowały.
Oczywiście, wiele innych tez było super i tylko żal, że te browary, ze swoja ofertą do Olsztyna nie przyjeżdżają co tydzień.
Strefa jedzeniowozów bardzo ciekawa, czyli hamburgery, pizza, azjatyckie pierożki, pizza, fryty i inne dobroci, a nawet gofry i inne słodkie przysmaki. W czasie trwania targów, połowa odwiedzających, zawsze była w obszarze żarciopojazdów.
Ja sam jestem zadowolony z dwóch dni bycia na festiwalu, dobre piwa, całkiem sympatyczna atmosfera, dużo zacnych ludzi zarówno ze światka piwnego, jak i tego mniej związanego z tym trunkiem, dużo śmiechu, zabawy i przyjemnych emocji. Choć wolałbym osobiście, by targi wróciły na swoje miejsce. Te ostatnie do mnie nie przemawia. Pustynia piaszczysta, ludzie brodzący w piachu (kobiety w szpilkach też były), cały teren ogrodzony niezbyt urokliwym płotem i ogólnie klimat miejsca jakby taki przaśny. Miało być pięknie,a do mnie w ogóle to nie przemówiło. Czyli jest w sumie dobrze, ale bywało i mogłoby być lepiej.
Poniżej kilka fotografii z imprezy.
Do zobaczenia za rok!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz