Strony

czwartek, 11 lipca 2024

Z wizytą w browarze Pivovar Plzeňský Prazdroj w Pilznie

Planując wizytę w Pilznie, pierwsza myśl kierowała mnie - oczywiście - do miejsca gdzie narodził się pils, czyli do browaru Plzeňský Prazdroj. To tam właśnie, jak podają źródła, Josef Groll, dnia 5 października 1842 roku, uwarzył pierwszą warkę piwa pilzneńskiego. Zobaczmy, jak browar, który obecnie jest domem Pilsnera Urquella, prezentuje się po 182 latach.
 

 
Browar, a właściwie cały kompleks browarniczy, zlokalizowany jest kilka kroków od dworca głównego w Pilznie. Dokładny adres to U Prazdroje 64/7. By zwiedzić browar, najlepiej jest wykupić wycieczkę na stronie Plzeňský'ego Prazdroju. Koszt takiej wycieczki to 380 koron czeskich, czyli około 65 PLN. Tour po browarze trwa około dwie godziny. Browar można zwiedzać codziennie w godzinach: 9:00-18:00 (maj - wrzesień) oraz 10:00-18:00 (październik-kwiecień). Można sobie wybrać wycieczkę po czesku (dla lokalsów) oraz po niemiecku i angielsku. Ja z małżonką, wybraliśmy tę ostatnią opcję.
 

Wycieczka rozpoczyna się w centrum wystawienniczym, skąd przewodnik zabiera grupę w podróż po zakamarkach browaru. Przy tymże centrum, spotkaliśmy jedną z najznamienitszych i najbardziej zasłużonych i szanowanych postaci dla browaru Plzeňský Prazdroj, a mianowicie Václava Berkę, emerytowanego głównego piwowara i przewodniczącego rady nadzorczej. Zamieniliśmy kilka słów, uścisnęliśmy sobie dłonie i zrobiliśmy wspólne zdjęcie.
 
 
Po tym kurtuazyjnym spotkaniu, rozpoczynamy ekskursję po browarze. Najpierw docieramy do małego, testowego browaru o wybiciu 100 litrów, gdzie pieowarzy testują nowe receptury i sprawdzają jakość surowców.
 
 
Następnie, zamiast na końcu dopiero, autobus firmowy, zabiera grupę do olbrzymiej, nowoczesnej hali, gdzie mieści się rozlew. No powiem wam, że ogrom tego przedsięwzięcia robi wrażenie, tak samo jak hałas panujący w środku. 
 
 
To, co widać na zdjęciu powyżej, to tylko część tej wielkiej hali. 
 
Po krótkiej wizycie w rozlewni, udajemy się do miejsca, które tygrysy lubią najbardziej, czyli warzelni. Na początek zwiedzamy tę dawną, odrestaurowaną warzelnię. No nie powiem, bardzo przyjemne miejsce, które można podziwiać godzinami. Szkoda tylko, że piwa się tu już nie warzy.
 


 
Tuż obok, mamy zlokalizowaną tę nową, nowoczesną warzelnię, która - przyznaję to bez bicia - także na zwiedzających robi niesamowite wrażenie. Dość powiedzieć, że dzienne wybicie tego browarniczego potwora to 14400 hektolitrów. Kontemplując krajobraz warzelni, do naszych nozdrzy dociera fenomenalny aromat gorującej się brzeczki. 
 


 
W międzyczasie, turysta odbywający wycieczkę przechodzi przez pomieszczenia, gdzie mamy lekki zarys historyczny browaru, ekspozyję tego, z czego powstaje najsłynniejszy pilsner na świecie. Są też przestawione składniki, z których warzy się piwo. Oczywiście, w przypadku tego typu wycieczki, nie mogło zabraknąć peanów na temat unikalności tychże składników, jak i receptury, która sprawia, że Pilsner Urquell charakteryzuje się tak unikalnym wyglądem, aromatem oraz smakiem. 
 


 
Ostatni etap, to wycieczka po piwnicach browaru. Kilkukilometrowy system tuneli, w którym mamy ulokowane kufy w których piwo fermentuje oraz beczki, w których piwo dojrzewa. Wszystko to wygląda świetnie, ale oczywiście, z tyłu głowy trzeba mieć świadomość, że to piwo, które leżakuje w beczkach, to tylko na potrzeby turystyczno-marketingowe. Tu też odbywa się degustacja świeżego Pilsnera Urquella prosto z beczki, który naprawdę był bardzo smakowity i genialnie orzeźwił podczas tejże eskapady. 
 





 
Wygląda to świetnie, ale piwa z tychże beczek, raczej nie uświadczymy w butelkach, które możemy spotkać w różnego rodzaju sklepach. Skosztujemy go tylko przy okazji takiej wycieczki i prawdopodobnie w przybrowarnianej restauracji. Nie było o tym mowy podczas touru, ale przeczuwam, że tak właśnie jest. Reszta piwa (ta większa), leżakuje i dojrzewa w 162 tankofermentorach o różnej pojemności, wahającej się od 800 hektolitrów (te najmniejsze) do 5300 hektolitrów (te największe).
 

W piwnicach browaru, wycieczka się kończy, ale dziwnym trafem, winda z podziemi, przenosi nas wprost do sklepiku firmowego. To miejsce, w którym na turystę i miłośnika piwa czeka dużo pokus. Piwa browarów Plzeňský Prazdroj, Proud i Gambrinus, cała masa odzieży, szkła firmowego, plecaków, toreb, magnesów, podkładek, otwieraczy i innych gadżetów piwnych. Do tego można sobie zamówić Pilsnera Urquella z krawatką z własnym imieniem lub pseudonimem. Ceny dość wysokie, ale i my nie wyszliśmy z tego miejsca z pustymi rękami. Naprawdę dobrze zaopatrzony sklep, a dla miłośnika marki, po prostu raj. 

Ogólnie rzecz ujmując, wycieczka po Plzeňský'm Prazdroju to naprawdę miłe przeżycie. Browar, wraz ze wszystkimi budynkami, przedstawia się niesamowicie. Jest ładny pod względem urbanistycznym i architektonicznym. Do tego, ekskursja sama w sobie jest ciekawa. W porównaniu do innych odwiedzonych dużych browarów, najmniej tu było propagandy, a całkiem sporo fajnych faktów związanych z warzonym na miejscu piwem. 



Żałuję tylko, że nie zamówiłem sobie zwiedzania Plzeňský'ego Prazdroju wraz z Pivovarem Gambrinus. Niestety, nie wiedziałem, że jest taka opcja. Szkoda wielka, ale to też magnes do tego, by ponownie zjawić się w Pilznie. Ja serdecznie polecam wizytę w tymże miejscu. Warto odwiedzić miejsce, w którym narodził się Pilsner Urquell. Na zdraví!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz