W ostatnim, nostalgicznym wpisie pokazałem to, co zostało z dawnego olsztyńskiego browaru przy Alei Wojska Polskiego. W obecnym wpisie, także sporo wrażeń retrospektywno-nostalgicznych. Otóż, trochę będzie o tym, co było warzone w browarze w Olsztynie.
Pamiętam, swoje pierwsze całe piwo wypiłem na szkolnym biwaku w Jęczniku pod Szczytnem, a było to w czerwcu 1990 roku, a ja miałem wtedy 15 lat. Dokładnie nie pamiętam, czy pierwszym piwem był Warmiak, czy Dukat, ale na pewno któreś z nich. Choć po tylu latach nie pamiętam wrażeń aromatyczno-smakowych, to jednak pamiętam wielką radość i dumę z pierwszego wypitego piwa. Czułem się wtedy taki dorosły, ważny, taki po prostu facet, trochę 'maczo'. Hehe, wiem, głupie jest to co tu teraz piszę, jakkolwiek wtedy tak właśnie to odbierałem.
W późniejszym, punkowo-metaloskim okresie mojego życia, wraz ze znajomymi, kumplami i przyjaciółmi miałem okazję zdegustować wielu innych piw z olsztyńskiego browaru. Kupowane były w osiedlowych sklepach, w słynnych piwnych lokalach, takich jak 'Słodowa' na Jagiellońskiej, w klubach muzycznych, takich jak znamienity 'From' chociażby, czy sklepiku firmowym. Tak się zaczęła moja piwna przygoda z piwami Żagiel, Mazurskie, Grunwald (choć ten warzony był, jak mi powiedziano, w Szczytnie), całą serią Juranda oraz dedykowanym dla najznamienitszej undergroundowej knajpie Olsztyna Fromem.
Przypominam sobie, trochę jak przez mgłę, także jak na Górce Jasia popijaliśmy piwa z serii Top. Piliśmy je dość rzadko, gdyż traktowaliśmy je jako piwa budżetowe, jako coś gorszego, ostatecznego.
Z okazji świąt, ukazywały się także świąteczne wersje olsztyńskich piw, które oprócz etykiet, tak naprawdę nie różniły się niczym, jakkolwiek był to miły akcent od rodzimego producenta piwa, a same piwa przyjemnie prezentowały się na stole.
W późniejszym okresie, na rynku zaczęły pojawiać się takie specjały jak Koźlak, Dublin, Heban oraz smakowe Zingi, Dri Beer Malina i DriBeer Lemon. Pierwsze trzy z nich, były dość mocno szanowane nie tylko w Olsztynie, na Warmii, ale także w całym kraju. Pamiętam, jak przy molo w Orłowie w Gdyni stało stoiskiem z piwami Juranda i stoliki oraz parasole Dublin. Czułem wtedy wielka dumę i zadowolenie.
Dziś, po tych i innych piwach, których nie dane mi było spróbować, pozostało tylko wspomnienie oraz etykiety. Te, które tu możecie zobaczyć, to skany etykiet olsztyńskiego browaru, które otrzymałem w prezencie od Pawła Błażewicza. Dziś spora ich część ozdabia moją ścianę w domu. Patrząc na nie prawie codziennie, z jednej strony wracają miłe wspomnienia, a z drugiej pojawia się smutek, że butelek z tymi etykietami już nigdy w olsztyńskich sklepach się nie spotka. Najciekawszym jest to, że przed zamknięciem, piwa browaru były dostępne w prawie każdym olsztyńskim sklepie, który sprzedawał piwo.
A czy wy macie jakieś lepsze lub gorsze wspomnienia związane z piwami z nieistniejącego już olsztyńskiego browaru?
Browar zamknięto nie dlatego, że nie radził sobie na rynku ale ze złodziejskiej chęci maksymalizacji zysku developera i władz miasta
OdpowiedzUsuń